Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

I srebrną lamę złotem przetkaną,
Ze mgły téj robią co wstaje rano.
Robota idzie szybko — jak pszczołki
Kręcą się, brzęczą one aniołki.
Ten mgłę naciąga, ten cywkę ślizga,
A nad tém wszystkiém zorza rozbrzyzga.

— Pod niewymownéj okiem dobroci
Pewnie że w niebie człek się nie spoci,
Że mu tam wielce słodko i błogo,
Że mu we wszystkiém święci pomogą,
Ale i w saméj jasności nieba
O! dziecię moje pracować trzeba;
Tylko, że tam się najcięższa praca
Jakoś inaczéj w rękach obraca.

Gdy do niebieskiéj zasiędą strzyżki
Święta Urszula i towarzyszki,
Aż owce idą jak zajrzeć okiem,
Jako się obłok mija z obłokiem,
Ciągną a ciągną po modrém niebie,
Same się potem kładą przed ciebie,