Strona:Poezje Teofila Lenartowicza2.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

I na drągu na wysokim,
Przygląda się jedném okiem.

Stara wierzba głową chwieje,
Niewiedząca co się dzieje,
Wyskakują płowe wzgórza,
Tylko gwiazda oczy zmruża.
Wszyscy skaczą jak najęci,
Aż tak sobie mówią święci:
Grajże grajku, będziesz w niebie,
A basista koło ciebie.

Zmarnowane bieda z nędzą
Jak szalone ze wsi pędzą.
Po lipowym starym moście
Na wesele jadą goście.
Jedzie matka dobra wola,
Aż się złocą od niéj pola.
Suknia na niéj jak na pani,
Złotem tkana, przerabiana.