Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/102

Ta strona została skorygowana.

To go w powiecie uczyniło sławnym;
Że zaś prócz tego ten szlachcic zuchwały
Tenorem beczał, silnym acz niewprawnym,
Wszystkie więc panny w sąsiedztwie uznały,
Że jest młodzieńcem nadzwyczaj zabawnym.

Odtąd czas dzielił między polowanie,
Grę w karty, miłość i sesje z faktorem;
Wkrótce też o nim powtarzano zdanie,
Że jest szlacheckich dżentelmenów wzorem —
I żyd mu każdy mówił: „jaśnie panie“.

Gdy go rzucili i mama i tata,
(Poczciwym duszom wieczny odpoczynek!)
O własnej sile stanął pośród świata,
I dowiódł wszystkim, że szlachecki synek
Wie, jak należy spędzać młode lata.

I próżno bijograf siliłby się który —
Jego życiorys odmalować ściśle,
Wołowej na to potrzeba-by skóry,
Tak prędkim w czynach, tak dzielnym w pomyśle
Był ten młodzieniec rycerskiej natury.

On to kuligiem, przez wodę i błoto,
Grono młodzieży obwoził hulaszcze,
Przyczem panowie z zapustną ochotą
W swoich lokajów przebrali się płaszcze,
Mówiąc, że znaczne i w popiele złoto.