Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/118

Ta strona została skorygowana.

Stolico! hydro wieczyście łaknąca!
Kameleonie, co od barw tysiąca
Nieokreślonej nabrałaś postaci!
Czemu się duch twój powolniej bogaci,
Niż ciało? czemu w twych mrokach się lęże
Grzech, pełzający ukradkiem jak węże?
Czemu, szpetniejsza w głębi, niż po wierzchu,
Pozwalasz sowom wyfruwać o zmierzchu,
O kawał chleba bijesz się zażarcie,
W Baala wierzysz i schlebiasz Astarcie?

Zbudź się, stolico! Niech blask słońca zloty
Oczy twe z grzesznej uzdrowi ślepoty;
Skąpana w czystym lazurze obłoków
Spłosz nocne ptastwo, wylęgłe wśród mroków;
I niech dla ciebie wschód dziennej jasności
Stanie się wschodem Prawdy i Miłości!