Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

Białe pulki aniołów i szatanów zgraje.
Przed wieszczem stają widma z piersią zakrwawioną,
I topią w jego licach wzrok błyszczący łzami;
Wskazują na skroń bladą i na krwawo łono,
I jęczą: — „Sędziom duchów poskarż się za nami“!..
Upiór przed nim potrząsa ramieniem bez ciała.
I błaga, jakby groził; „Pomsty na morderce!“
A biały trup dzieweczki, co nazbyt kochała,
W milczeniu na rozdarte pokazuje serce.
Rój dziecięcych duszyczek, niby ptaków stado,
Żałośliwem kwileniem napełnia komnatę,
I suną zwolna starce, z twarzą trupio-bladą,
Na ostatnią swych złudzeń skarżąc mu się stratę.
Wieszcz rozmyśla, a przed nim ciągnie orszak chmurny,
Jak armja, co przegrała ciężką życia bitwę,
I w cichą jego dusze — rzuca, jak do urny,
Ból swój i złorzeczenia, klątwy i modlitwę.

Ty szydzisz z walk duchowych? a cóż świat porusza,
Jeśli nie wola tłumów zlana w wieszcza wolę!
Ty dzielisz pieśń od czynu? wspomnij Tyrteusza,
Za którym lud lawiną potoczył się w pole!
Bohaterów pieśń tworzy i unieśmiertelnia...
W dłonie mężów miecz wciska, laur kładzie na głowy,
I kreśli pierwszy zarys społecznej budowy,