Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

Którą kończy powszednich pracowników kielnia.
Pieśń nie jest gołębicą, która słodko grucha
Gdy jej dobrze, a cierpiąc, równie słodko kwili —
Idzie ona do boju jako szermierz ducha,
A nigdy i przed nikim czoła nie uchyli.
Wskazujesz mi twych braci czoła uznojone?
Mówisz, że wrzący metal ciemnem piętnem plami?
Spojrzyj: na skronie wieszczów świat wcisnął koronę,
Z pod której krew żywemi spływa rubinami!
Kiedy wschodzi nad ziemią wieszczych natchnień tęcza,
Ten, który ją rozpalił, w zapomnieniu ginie —
Bo ludzkość swe proroki od wieków umęcza,
I laurom rość pozwala na grobach jedynie.
A czy wiesz, jak się umysł mroczy chmurą czarną,
I jaka chęć porywa bluźnić dzikim głosem,
Gdy człowiek w bratnie serca rzucił ducha ziarno,
I umiera, niewidząc, by strzeliło kłosem?...

Z jednej stali i pióro i młot wykuwano,
A czy z młotem, czy z lutnią noc życia kto prześni,
Z cnót jedynie zdziałanych osądzą go rano —
Więc księgom nie urągaj! nie urągaj pieśni!
Poezja — jak Bóg — jedna jest i jednakowa;
W niej wszystkich dziel potężnych kiełkują przyczyny;
I próżno-byś przepaścią dzielił czyn od słowa,
Bo w czynach tkwi poezja, a w poezji — czyny!