Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/200

Ta strona została skorygowana.
66.

Postać, którą zobaczył odwróciwszy głowę.
Stała ona za kratą ogrodu, i zwolna
Rozchylała przed sobą krzaki jaśminowe;
W kruczych włosach jej róża płoniła się polna,
A słomiany kapelusz z czoła zesunięty,
Stroił ją w aureolę, jak obrazek święty.

67.

Nie pragnę waszych myśli chwytać w sieć intrygi,
Gdyż się za dumasową nie ubiegam chwałą;
Zamiast więc z czytelnikiem rozmawiać na migi,
Prawdę przed nim wyjawię otwarcie i śmiało,
I powiem, tajemnicze rzucając półsłowa.
Że damą w kapeluszu była — prezesowa.

68.

Zkąd się wzięła za miastem, w ogrodzie z kratami?
Zapyta się niejeden i dowcip zaostrzy...
Zkąd się wzięła? Ach Boże! osądzicie sami,
Że się wzięła tam w sposób jak można najprostszy:
Była słaba i lica miała coraz bledsze,
Więc ją doktór wyprawił na świeże powietrze.