Ale biegnąc aleją, ostygł ze wzruszenia.
W sercu miał całe niebo szczęścia i zachwytu,
Czuł, że się jego życie łamie i odmienia,
Więc wyciągnąwszy dłonie w górę, do błękitu,
Zawołał (miał szesnaście lat tylko): „O Panie,
Już znam drogę do nieba! już wiem co kochanie!”
A wraz z tą apostrofą, błysnął mu przed okiem
Obraz Kotki... „Ją tylko, ją kocham jedynie!“
Zawołał — i iść począł przyśpieszonym krokiem.
Gnało go, pragnął bowiem zwiastować dziewczynie
Jak najprędzej, że odgadł już sztukę kochania...
Wtem usłyszał w alei przytłumione łkania.
Na ławce, z twarzą skrytą dłońmi i woalem,
Siedziała jakaś postać; oczy zapłakane
skrzyły się jak djamenty, łono drżało żalem,
A przy nogach, na ziemi, w kurzawę wdeptane
Leżały żółte lilje i róża — sierotka...
Otton podszedł — i krzyknął: „Ach!“ To była Kotka.