Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/215

Ta strona została przepisana.

................

Choć ludzkość chorób ukarana miljonem,
Choć krwią się broczy jej przeznaczeń karta,
Chociaż niepokój szarpie wciąż jej łonem —
Żalu nie warta!
Burzą użycia pędzona zaciekłą,
Zerwała sojusz z prostoty aniołem,
Stworzyła potrzeb i żądz nowych piekło,
W proch padła czołem...
Dziś, pierś jej chorą własne miecze ranią,
Szaleństw i cudów jest ciągle łaknąca —
A Moloch stoi nad czarną otchłanią,
I w mrok ją strąca!

................

Chociaż to opacznie,
Szukamy światła w mroku. Zagadką się zacznie
Szukanie, więc się również i zagadką skończy.
Jakże mądrzej od ludzi poczyna pies gończy,
Który, gdy mu zwierz wpadnie w ciemną boru przepaść,
Już dba o to jedynie, by samemu nie paść,
I szczeknąwszy, powoli do domu nawraca.
Ale człowieka kusi Danajdowa praca,
I gdy na zwierza myśli przedsięweźmie łowy,
To gna za nim na oślep przez mroczne parowy,
Błąka się po manowcach, strachem wielkim potnie,
Wreszcie — głowę o drzewo rozbija sromotnie!