Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/220

Ta strona została skorygowana.
II.

Lubiłem niegdyś księżycowe noce,
Błyszczące srebra płynnego potopem,
Bo zdało mi się, że w ziemskiej pomroce
I pod obłoków kryształowym stropem
Widzę powiewne, przyjazne postacie,
Co na mnie mówią: kochanku — i bracie...

Lecz odkąd w duszy chwast smutku się pleni,
A wąż rozpaczy pierś zmartwiałą ściska,
Uciekam zdala od srebrnych promieni —
Bo w świetle, które jak miecz nagi błyska
I opromienia losów moich kartę
Dziś — tylko groby spostrzegam otwarte!