Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/224

Ta strona została przepisana.
DUSZE TO HARFY...


Dusze to harfy. Dłoń losu i Boga
Na każdej inne nawiązała struny.
Jedne są krzepkie i grzmią jak pioruny,
Gdy niemi targnie jaka siła wroga;
Inne, trącane zmienną życia falą,
Syczą jak węże, jak ptaki się żalą —
A są i takie, co pod nieszczęść ciosem,
Najczarowniejszym przemawiają głosem.
Ostatnie mają poeci — snycerze,
Z krwawych rubinów rzeźbiący błyskotki...
Na ich harf strunach jęk nawet jest słodki,
A rozpacz dźwięczy mięko, jak pacierze.
Gdyby nie oni, ludzkość-by w zamęcie
Harmonji światów straciła pojęcie,
I pochwycona huraganem losu
Wpadła napowrót w otchłanie chaosu...

Lecz są też harfy rozbite, niestrojne,
Co zawsze dzikim szarpią duszę zgrzytem,
Czy je los darzy słońcem i błękitem,
Czy urągliwą wiedzie z niemi wojnę —
I są od harf tych nieszczęśliwsze jeszcze,
Któremi żadne nie wstrząsną już dreszcze,
I które milczą — bo nieszczęść pioruny
Wszystkie już na nich zdruzgotały struny!