Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/244

Ta strona została przepisana.

Chleb święty, ciało boże,
Kradną, by sycić gniew,
I w hostjach topią noże,
Z pod których tryska krew...

Drwią z tortur, drwią z cierpienia,
Z łamanych nóg i rąk,
Bo szatan w cień ich zmienia,
Żeby nie czuli mąk...

To zielsko dla nas wstydem,
Niech więc je wytnie stal —
Hep! hep! ławą za żydem!
Chwytaj i depcz i wal!


Szatan w habicie mnicha.

Słyszysz, trzodo nieszczęśliwa,
Swych jagniątek smutne jęki?
Wilk drapieżny je porywa,
Na stracenie i na męki.
Ślepe jego oczy
Na pogróżki nieba —
Krew niewinną toczy,
Bo mu krwi potrzeba!

Słyszysz, ludu, jęki dziatek,
Które rzeza nóż żydowski?
Pochwycone z łona matek,
Bez chrztu idą przed sąd boski.