Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/247

Ta strona została przepisana.
Fatalista.

Izraela lud krąży w bezładzie,
Jako gwiazda wypadła z orbity;
I przebiega życiowe błękity,
Innym ludom będąc na zawadzie.
Myśliciele próżno łamią głowę,
By krążenia te przywieść do mety —
Nikt obłędnej nie zmusi komety,
By obroty wzięła prawidłowe.
Słońce, błyszcząc w stałych planet rzędzie,
Swego tronu nigdy nie porzuci,
Lecz kometa, co się z prawem kłóci,
Zgodę światów zawsze wichrzyć będzie.


Chór.

Czyż twej klątwy nic cofnąć nie zdoła,
Straszny Boże z mściciela obliczem?
Ust miljonem lud o litość wola,
A przebłagać nie może cię niczem!
Świat usiały Izraela kości,
Popłynęło łez tyle, krwi tyle —
Jakiekolwiek były nieprawości,
Czas im spocząć w męczeńskiej mogile!


Poeta.

Tu jęki — tam przekleństwa. Środkiem się wyłania
Naród, naksztalt wielkiego znaku zapytania...