Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/252

Ta strona została przepisana.

Jednak rachunki ludów zrównane być muszą.
Za wszystko trzeba płacić; — nie złotem to duszą,
Pracą rąk albo serca gorącym porywem,
Czasem łzą... Żyd, choć cyfer przesiąknięty wpływem,
O harmonji wzajemnych wypłat zapomina.
Tak długo jest mu matką ta płaska kraina,
Której zboże go żywi, las zrąbany grzeje,
Która dzieli z nim bóle, wspomnienia, nadzieje,
Której kwiecie kołyskę jego umaiło,
A drzewa szumieć będą nad jego mogiłą —
Tak go długo jej dzieci wykarmiała praca,
I tak wiele wziął od niej — a tak mało zwraca!

Za wszystko płacić trzeba. Więc i za pól ziarno,
Co go syci, za wodę rzek, za ziemię czarną,
W której kości swe składa po ziemskiej podróży,
I za to, że w niej znalazł cichy port po burzy,
Że świąteczne szałasy buduje z jej sosen,
Że w niej przeżył zim tyle i kwiecistych wioseu,
I że tu zrzucił z ramion Dejaniry szatę, —
Za to wszystko żyd winien ziemi te i — zapłatę.

Ale wy, których serce nie wskazówek ducha,
Jeno podszeptów ślepej nienawiści słucha;
Wy, światła gasiciele! wysłańcy ciemności,
Chcący czynić bezprawie pod hasłem prawości.