Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/257

Ta strona została przepisana.

A my, widząc, że stoisz w złotych blaskach zorzy,
Wołamy: bądź pozdrowion, pomazańcze boży!

Tobie elijaszową dano moc wskrzeszania,
I grób każdy przed tobą swe wnętrze odsłania.
Z prochów, które śmierć rzuca na cmentarne niwy,
Pod zaklęciem twej myśli, wstaje człowiek żywy,
W szkarłatach lub siermiędze, z mieczem albo różą.
Znasz się z ciszą pokoju i z wojenną burzą;
Gdy chcesz, brzmi surma, pleśnią wiekową pokryta,
Gdy chcesz, stal zardzawiona sypie skry i zgrzyta,
Gdy chcesz, wrą huraganem zapomniane boje,
Gdy chcesz, krwi raz przelanej znów się leją zdroje,
Gdy chcesz, to co snem było, staje się obrazem...

Tyś, mistrzu, wskrzesicielem i sędzią zarazem;
Z równem sumieniem sądzisz pachołków i króle,
Ważąc pilnie ich cnoty, słabości i bóle;
Słuchasz, co kronikarskie mówią o nich echa,
I klasztorne zacisze i wieśniacza strzecha,
Potem-jednych nagradzasz nieśmiertelną chwałą
A innych piętnem hańby lżysz na wieczność całą!