Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/261

Ta strona została przepisana.

Małżeństwo jest pętami, które zerwać łatwo;
Niewolnicy trzymają opiekę nad dziatwą;
Kobiecie, która gardzi niewinności zbroją,
Dość rzec: „podobasz mi się” lub: „pięknaś, bądź moją;”
Młodzi i silni rządzą; słabym starcom biada;
Rydwan uciech gruchocze tego, kto upada;
Wieszcz chwali ducha czasu, lub idzie na kaźnię;
Horacy ma dom cichy, a Seneka... łaźnie;
Tłum nie wybiega nigdy myślą ku błękitom,
Szydzi z bogów Olimpu, a wierzy — wróżbitom;
Szaleje, bluźni, kocha, wątpi, falern pije,
I żyje barbarzyńskim żywotem, lecz — żyje!

Naprzeciw tego tłumu stanął Chrystus cichy
I zwyciężył.

Z rąk tłumu wypadły Kielichy,
Szaleństwo ustąpiło miejsca rozmysłowi,
A w szranki zapaśnicy wystąpili nowi,
Którym, by nie zbłądzili, kazał Neron dziki
Zapalać w swych ogrodach „żyjące świeczniki.”

Zwycięzcą jest ten, czyja idea zwycięża.
Chrystus, wielki bój duchów wygrał bez oręża,
I na pijanem ciele zwyciężonej Romy
Zatknął krzyż, znak poświęceń i symbol widomy
Tryumfu ofiarności ducha nad użyciem.