Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

A pamiętna na jej miłość długą,
Raz choć zechce być swej sługi sługą.

Lecz mnie czułość młodszych serc zawiodła —
Nikt nie stanął za wozem nędzarzy;
Dziad kościelny, niosąc śmierci godła,
Zawiódł zmarłą, gdzie się śpiąc nic marzy,
I deszcz tylko, z moją łzą pospołu,
Wpadły za nią — do wspólnego dołu.

Kiedy rydel pijanego dziada
Miał zasypać czarną grobu jamę,
Wśród gałęzi błysła jasność blada,
I rzuciła dużą, złotą plamę
Na tę trumnę z szychami białemi;
A ja-m rzucił: trzy garsteczki ziemi.

I garść pierwsza, z bezdźwięcznym łoskotem,
W wielkiej Francji upadla imieniu...
Ona dzisiaj pobrzękuje złotem,
A jej dzieci giną w opuszczeniu,
I pod obce uciekają nieba,
Jakby w domu zbrakło dla nich chleba...

A garść druga, co jękła żałośnie,
Wyręczyła nieobecne dziatki —
Bo choć ciężko przy trumnach stać wlośnie
Ze swych wieńców oddając im kwiatki,
Jednak serce dziecięce źle czyni,
Gdy się starej wypiera mistrzyni...