Strona:Poezje Wiktora Gomulickiego.djvu/91

Ta strona została uwierzytelniona.

......Tłum ciszej gwarzy,
Bo upojonym zmysłom potrzeba wytchnienia;
w wielką ptaszarnię salon się zamienia,
I słychać tylko szelest trzepoczących skrzydeł...
Nie skrzydeł, lecz wachlarzy.
Za niemi lica rozgrzane, różowe,
Podobne do Rubensa świetnych malowideł,
I oczy — piorunowe.
Na falujących łonach półumarłe kwiaty
Coraz wolniej się kołyszą;
Strumień gorącej krwi stygnie i opada,
I Rozkosz, z przesytu blada,
Wlokąc za sobą pomięte szaty,
Uchodzi przed Ciszą.

......Do królowej balu,
Co we framudze okna siadła dla ochłody,
Biesiadnik zbliża się młody,
I zimne ostrze wzroku w oczach jej zanurza.
Smutną i pełną tłumionego żalu
Musi być młodość tego biesiadnika...
W źrenicach jego wre namiętna burza,
A twarz, jak maska wyciosana z głazu,
Nieruchoma i dzika,
Na chwilę złowróżbnego nie traci wyrazu.

Gdy różę, kwiatów królowę,
Mróz lodowatym obwieje oddechem,
Róża swe listki gubi purpurowe;