I kiedy jéj oczy, świat zdala uroczy,
Daremnie swym blaskiem urzeka:
Jéj świat — domu strzecha; rodziców pociecha,
A starców i sierót opieka!
Lecz w duszy dziewiczéj, zdrój wnętrznéj słodyczy
Weselem ją rajskiém napawał;
I w snach — snać jak ona — duch siostry strażniczy
Wciąż bielszym, jaśniejszym się stawał.
I przyszła chwila, gdy z kwiatu nadziei
Życie dziewicy w owoc się przewija.
Tłum ją czcicieli otoczył z kolei.
Co świat uwielbia, za czém się ubija:
Ród, świetność, skarby — wszystko między niémi
Ma do wyboru; — lecz jéj więcéj trzeba:
Nie ogniw tylko, co wiążą do ziemi,
Ale i skrzydeł, co wznoszą do Nieba.
I duch siostrzyczki, jakby rósł z nią razem,
Jakby dojrzewał z jéj serca rozwiciem,
Jak wprzód ją raju zachwycał obrazem,
Tak dziś pomaga rozmyślać nad życiem.
„Cóż jest blask przodków, gdy w ślad ich nie zmusza? —
Błyszczące próchno grobowéj zgnilizny! —
Po własnych tylko promieniach swych dusza
Może Niebieskiéj dosięgnąć ojczyzny.