„Ach! ty rublu! ty nieznośny!
„Co ja muszę cierpieć za cię? —
„Precz odemnie! oddam Tacie.“ —
Już chce skoczyć — i znów stoi,
Spuszcza główkę — znów coś roi.
Żal rubelka! — Jak się odda,
Już go nazad nie odebrać! —
Chować, kłopot; stracić, szkoda! —
Ach! najlepiéj było nie brać! —
Lecz co zrobić wziąwszy już?... —
Gdy tak duma — Aniół–Stróż,
Stróż jéj myśli i serduszka,
Zlitował się — i do uszka
Szepnął zcicha: „Bież do Mamy!
„Tam jest mądrość, tam skarb dzieci!
„Nie doradzisz sobie saméj,
„Aż Bóg przez nią nie oświeci.“ —
Tesia cala zczerwieniała,
Nie wie, że to głos Anioła;
Czuje tylko, że się stała
Znów spokojna i wesoła.
I do Mamy!... —
Aż u bramy
Mama z jakąś biedną gada.
Co wpół naga, wsparcia błaga,
O swych dziatkach rozpowiada.
Strona:Poezye (Odyniec).djvu/123
Ta strona została przepisana.