Co i niewiastę, prądem zakrętu,
Z cienia domowej zagrody,
Porwał jak wicher, i w wir zamętu
Niesie, pod hasłem swobody.
Ty wiész, że wolność nie jest w swéj woli;
Wiész, z kim tę wolę zespolić.
By serce naprzód z złych żądz niewoli,
Myśl z próżnych marzeń wyzwolić.
Ty wiész, nad światem moc władnie czyja;
Znasz dział niewiasty i męża:
Że co on tylko siłą podbija.
Ona miłością zwycięża.
Że przez nią tylko, co on dokona,
Na święty idzie pożytek:
I co on tylko buduje — ona
W Boży ma zmieniać przybytek.
I ty wiész jeszcze — że jak w naturze,
Tak w ludzkich losów kolei,
Słońce i Wiara tylko na chmurze
Malują tęczę nadziei.
Wierz więc i błagaj Matkę–Dzłewicę,
Za błędną siostrą i bratem:
By z serc i z myśli burz błyskawice
W grom się nie zlały nad światem!
1867.