Strona:Poezye (Odyniec).djvu/228

Ta strona została przepisana.

Świat twe pieśni, jak twe wdzięki,
Wita, jakby wschód jutrzenki,
Ukazuje, nie zaciemia.

Deotymo! lecz to ziemia! —
Przyjdą chwile, gdy pospołu
Burze z góry, mgły od dołu,
(Burze losu, mgły zawiści),
Grozić będą: — boć to droga,
W któréj każdy duch się czyści,
Powołany dojść do Boga.

Deotymo! wtedy pora,
Aby Miłość i Pokora,
Z darów Nieba, w serca próbie,
W twą zasługę przeszły w tobie,
I jak w ogniu piaski złote,
Z uczuć tylko — stwardły w cnotę.
By z niéj pieśni, jak promienie,
Niosły światło i natchnienie.

Deotymo! skarb’ więc z rana
Treść ich mocy! — Nie świat w ludzie,
Lecz w Ludzkości kochaj Pana!
Taka miłość dotrwa w trudzie,
Taka tylko nie omyli.

A gdy słyszysz, w natchnień chwili,
Jak oklaski ku twéj chwale
Wrą gdzieś w dole, jako fale: