Strona:Poezye (Odyniec).djvu/235

Ta strona została przepisana.
TĘCZA I RZEKA.

(WIERSZ POŚWIĘCONY DEOTYMIE).




Z krynicy ukrytéj w cieniach,
Niewidny z brzegów swych węzi,
Jęcząc po ostrych kamieniach,
Szemrząc przez sploty gałęzi,
Ponik, zdrój, strumyk się sączył.
I na piaszczystéj równinie
Umilkł. — Czy zawód swój skończył?
Wsiąkł, zginął w piasku? czy zginie?
Sądzili różnie — on płynął.
Aż jako sztandar w dzień sądu,
Aniół burz kir swój rozwinął.
I gromem wstrząsnął głąb’ lądu.

Wstrząsł się i strumyk: — i z boków,
I ze dna jego, i z góry,
Wezbrane fale potoków,
Gęste łzy deszczu, i chmury,
Wzmogły go — lecz i zaćmiły.
A gdy jął rosnąć w nurt rzeki,