Ta strona została przepisana.
Jak wściekły pobiegłem w znajome ustronie —
Ormianin niewierną piastował na łonie!
Skry w oczach mi błysły; miecz zagrzmiał, uderzył —
Nim usta od ust jéj odchwycił — już nie żył.
Patrzałem z rozkoszą, jak drżąca i zbladła,
Dłoń wznosząc, na klęczkach, do stóp mych upadła.
Pamiętam błagania, krwi strumień, i jęki!...
Zginęła Greczynka, i miłość, i wdzięki! —
Z wściekłością szal czarny zerwałem z jéj skroni,
Krew nim ciekącą otarłem z méj broni.
Niewolnik mój, skoro wieczorna mgła wstała,
W głębinie Dunaju powrzucał ich ciała. —
Ach! odtąd zgryzota jak piekło wre we mnie,
Ach odtąd spoczynku przyzywam daremnie!
Rozpaczą, wściekłością, i żalem miotany.
Poglądam dzień cały na szal krwią zbryzgany.
1823.