Ta strona została przepisana.
U stóp chorego żona,
Tłumiąc płacz w głębi łona,
Tuli go w swe ramiona.
W twarzy już śmierci bladość.
Lecz z ócz jego lśni radość,
Bogu uczynił zadość.
I gdy ksiądz go rozgrzeszył,
Aniół–Stróż wnet pośpieszył,
Stanął przy nim, i cieszył.
Przywiódł, jedną po drugiéj.
Na myśl, wszystkie zasługi
Przed Bogiem, przez wiek długi;
Wszystkie trudy i blizny,
Z młodości do siwizny,
Które zniósł dla ojczyzny.
I za wszystkie cierpienia,
Za wszystkie poświecenia,
Tchnął weń pewność zbawienia.
Aż z wdzięcznemi uśmiechy,
Obmytą w łzach za grzechy,
Duszę, pełną pociechy,
Uniósł — gdzie ją weseli,
Święci Pańscy Anieli,
Na wiek wieków przyjęli.