Ta strona została przepisana.
I.
Szlafroczek i suknia balowa.
Na bal wyjeżdżała panienka.
Jak z mgły rannéj lekka sukienka,
Strój cały, jak słońcem promienny.
W kąt rzuciła szlafroczek codzienny.
Nie tego się biedak spodziewał!
On ją tak odziewał, ogrzewał,
Tak lgnął do niéj, tak miękko ją tulił! —
Strasznie się nieborak rozczulił,
Łzy nań w plamach wybiły od żalu.
A panienka tymczasem na balu.
Cała w gazach, jak ptaszek w obłokach,
Jak on zda się ulatać w podskokach.
Młodzież się dobija jéj ręki;
Widzi, czuje, jak wielbią jéj wdzięki,
Słyszy nawet pochwały sukienki!...
Ona sama nie spuszcza z niéj oka.
Taka długa, i taka szeroka!
A co spojrzy w zwierciadło, to czuje,
Że jak siebie, tak ją admiruje.