Dokoła nas milczący sad,
W górze miesiąca srebrny róg
I tor gwiaździsty mlecznych smug,
Niby anielskich skrzydeł ślad.
Na ramię moje głowę skłoń,
Na ustach moich usta złóż,
Przetrwamy tak na zawsze już,
Na śmierć i życie — w dłoni dłoń.
Ty nie znasz świata kłamstw i zdrad
I żądz i pych i klęsk i trwóg,
Ty nie wiesz ilem przeszedł dróg,
Nim wszedłem w ten zaciszny sad.
Ty nie wiesz ilem przetrwał burz,
Jakie łzy piłem, jaki jad,
Zanim do ciebie w cichy sad
Przywiódł mnie tu mój anioł-stróż.
Cierpiałem dość, przeżyłem dość
I ludzkich krzywd i własnych win
I oto, marnotrawny syn,
Wyniosłem z życia ból i czczość.
Dziś to już wszystko przykrym snem,
Bom świata proch otrzepał z nóg,
Gdym wszedł w twych ojców biedny próg
I znalazł niebo w sercu twem.[1]
- ↑ W spisie treści niniejszy wiersz występuje pod tytułem „W sadzie“.