Przy nim dwaj chłopcy w bieli i w czerwieni
Niosą natknięte na kolcach lichtarzy
Świece woskowe. Z migotem płomieni
Igra dech wiatru i na bok je waży. —
Z przyćmionej kruchty rój świateł się mieni,
Rzeka ruchomych, skrzących gwiazd się jarzy;
Nad nią, jak żagle wzniesione do góry,
Sterczą chorągwie z wyblakłej purpury.
W odrzwiach kościelnych każda się przykłania,
A potem w górę złotym krzyżem zmierza.
Na każdej inne błyszczą malowania:
Anioł świętego wita Kazimierza,
Co się korony ziemskiej dotknąć wzbrania —
Tam konna postać Marcina rycerza,
Tu znów archanioł Michał w srebrnej zbroi
Na krwawem cielsku Lucypera stoi.
I tłum powoli ruszył się wezbrany,
Podobny wielkiej, falującej rzece;
Tysiąc barw płonie: bielą się sukmany,
Jak śnieg — a chusty mienią się kobiece
Niby motyle, niby tulipany —
Na tym kobiercu kolorowym świecie,
Jakby języków gorejących krocie,
Chwieją się, rude w słonecznej pozłocie.
Strona:Poezye (Rydel).djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.