Te kolumny, te gmachy, helleńskiego dłota,
Te posągi? — Ah! zda się, gdyby je zapytać,
Przyszłyby odpowiedzią i ręką nas witać;
Ah! tam to, tam cię unieść chciałbym i żyć s tobą.
Znaszli te góry, których czoła igła obwija,
Gdzie muł ścieżki w obłokach szuka mglistą dobą?
Widziałaś-li jak z jaskiń pełznie brzydka żmija?
Widziałaś li opoki, jak z nich wodospady
Pienią się, lecą, trzęsąc bryllantowe grady?
Ah! tamto tam cię unieść chciałbym i żyć s tobą.
Precz wiosła! wiatr w żagiel trąca,
Trąca, wydyma, roschyla,
Napina, i łódka lśniąca
Zrywa się lotem motyla,
Wierzchołki pieniste muska;
Roscina fale i pluska,
Lata na stéru skinienie.
Jak słodko! piersią i czołem
Spotykać chłodne wód tchnienie,
Bujać nad groźnym żywiołem,
Myślą w przeszłości zaginąć
I płynąć, płynąć i płynąć.