Patrzali jak wiatr postać księżyca rozwiewał.
Pomnisz tę złotą chwilę? — któżby się spodziewał
Że nas ten niemy świadek podsłucha i zdradzi!
A przecież tak się stało. Gwiazdka, tegoż ranka,
Oskarżyła nas morzu, morze wiosłu, wiosło
Majtkowi, majtek kochał się, a z ust kochanka
Echo po całym świecie tę plotkę rozniosło.
Bo nozajutrz ją w mowę związawszy miarową,
Wprzód nim się słońce skryło za zachodnie szranki,
Majtek przyszedł z gitarą i piosenkę nową,
Na dobranoc zaśpiéwał pod oknem kochanki.
„Bądź zdrów! płyń błogi do drugiego brzegu.
Twém wiosłem ręka, twoim stérem szyja,
Twoją łodzią pierś; gdy święta Marija
I Chrystus w trudnym wspomogą cię biegu,
Gdy cało staniesz, gdzie nasz smug roskwita
I gdzieśmy ja, ty i Tombra i Flora,
Dwie tłuste sarny piekli zawczora;
Gdy który z naszych o mnie się zapyta,