— „Gdy koń twój jak piorun, to znajdziesz przy stole;
Gdy koń twój jak strzała, to już się pobiorą.“
— „Ah! koniu mój, koniu mój, koniu mój skoro!“
I tylko się pyłu kłęb toczył przez pole.
Bo koń mil czterdzieście dwie ubiegł za chwilę,
I jeszcze czterdzieście i jeszcze trzy mile.
Koń zarzał przed gankiem. Wybiegła dziéwczyna,
I wraca: „Kto to się tam s tobą uśmiéchał?“
— „Najmłodszy brat do mnie s posagiem przyjechał“
„Gdy brat twój najmłodszy, weź, wynieś mu wina;
Lecz gdy tu przyjechał najmłodszy kochanek,
Chandżarem[1] go witać wybiegę na ganek.“
— „O nie, nie! S posagiem przyjechał brat do mnie.“
I puhar wynosi. Koń przykląkł na ziemię;
„Daj puhar — ostróżnie — za grzywę — na strzemię,
„Przytul się i rączki twe opasz koło mnie.“
I wiatru skrzydłami poleciał przez błonie.
A Turcy co rychléj do broni, na konie.
I choć już nie widać ni konia, ni pyłu,
Choć wiatr by niedognał, dogonić ich chcieli.
Ci, których koń piorun, pył tylko ujrzeli,
Ci, których koń strzała, zostali się s tyłu.
Pogonią znużeni, wrócili się z błonia,
Niewidząc ni Jana, ni pyłu, ni konia.
- ↑ Chandżar po turecku znaczy sztylet, puginał,
skąd nasz kindżał.