Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/066

Ta strona została przepisana.

Ojciec mój kończył ósmy dziesiątek,
A bystrém okiem czytał bez szkła,
Zdolna zawiły odwikłać wątek
Z zdrowego ciała śmiała myśl szła:
Ręcząc za skromny życia początek,
Nie zasłaniała pamięci mgła,
A głowy w której wre dusza śmiała,
Jeszcze siwizna pokryć się bała.

Swietna powaga czoło zdobiła,
Wzrok męzki w czarnéj źrenicy tlał;
Ale na ustach słodycz tak miła,
Uśmiech tak luby siedlisko miał,
Iż mnie się zawsze myśl ta marzyła,
Iż uśmiéch matki, Bóg dobry dał
Ojcu, dla tego, aby w tęschnocie,
Po matki stracie, ulżyć sierocie.

Ojcze! tyś bratem, tyś przyjacielem,
Tyś matką dla mnie, tyś wszystkim był,
Szczęście twych dzieci twojém weselem,
Boś tylko dla nas i kraju żył.
Oby najdalszych wnuków twych celem
Było, o ile starczy im sił,
Zrównać Ci, — niechaj wzór twój ich nęci,
By choć nie splamić twojéj pamięci.