Nieominioną losu koleją,
Gdy wreście ziemi opłacił dług,
Gdy go do siebie, darząc nadzieją
Lepszéj przyszłości powołał Bóg,
Jak świetnie jego cnoty jaśnieją,
Jakie mu kwiaty, na śmierci próg
Składali wtedy jego ziomkowie,
Niech to zdatniejsze pióro opowié.
Po zgonie jego, twarzy pogoda,
Była przejrzystém dni jego dnem,
Znać trwała serca z sumieniem zgoda,
Bo śmierć łagodném zdała się snem.
A nigdy takich pociech nie poda
Tym, którzy życiem szkodzili swém.
Tym po okropnym śmierci zapozwie,
W sercu, na twarzy, przeszłość się ozwie.
Jak elektryczną skrą ocuceni,
Biegą ziomkowie na śmierci wieść,
Temu, którego każdy z nich ceni,
Swemu wiernemu, hołd serca nieść,
Wszyscy jak jedném czuciem natchnieni,
Jednaką, szczérą, składają cześć.
Swieccy, duchowni, starzy i młodzi,
Każdy z pamiątek wiankiem przychodzi.