Strona:Poezye Brunona hrabi Kicińskiego tom I.djvu/074

Ta strona została przepisana.

Będę wielbił tę rodu naszego połowę,
Na którą hojnie dary natura rozlewa,
Co urokiem powabów życie daje nowe,
Pięknością nas zachwyca, a cnotą zdumiewa.

Niedość, że z przyrodzenia darów dobroczynnych,
Wzięła w udział kobiéta wdzięki niepojęte,
Bierze jeszcze w dodatku do powabów innych
Skromność, tę najcelniejszą płci pięknéj ponętę.

Bystry i śmiały Gienjusz losem nawet włada
I rządy ziemi męża oddaje odwadze;
Milszy od niego udział kobieta posiada,
Ma słodsze panowanie i pewniejszą władzę.

Ledwie młoda osoba na świat wyjdzie z trwogą,
Widzi przed sobą pasmo szczęścia i słodyczy,
Już na nią bez wzruszenia spoglądać nie mogą,
A każdy co ją widział, podobać się życzy.

Codzień bliżéj jéj tryumf. Jak pączek różowy
Z każdym listka rozwiciem nowy wdzięk rozwija
Tak piękności codziennie wdzięk przybywa nowy
I nowych jéj czcicieli każdy dzień podbija.