Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

To zaś jest tylko odrośl kaleki:
Jeźli już gnije skoro go potną,
Jeźli, gdy mieczem odwalisz sporo,
Nowe się gady z niego nie biorą.
Byli tu tacy — byli tu przecie
Ci, co mądrości szukają w świecie:
Na jesionowym tym jadłem stole
Z mężem, co dla niej znosił i bole
Het! z za wielkiego przybyłym morza:
Ten, sprawę Węża na pamięć umiał
I znał co ręka z nim czyni Boża:
Słuchałem długo — ażem się zdumiał!
Długo słuchałem tego pielgrzyma!
Co jabłoń owdzie posadził złotą;
Gdzie łucznik konia waszego trzyma.
Tę mówię jabłoń posadził oto,
Błogosławieństwa znak kładąc na niej —
A odtąd co rok owoce niesie,
Wonność po całym rozlewa lesie;
Ptastwo ją mija, robak nie rani —
Nie będzie gadem, kto niszczy gady,
Gadem nie będzie kto gady niszczy —
Smok pierwszy runął i zionął jady,
I to się jeszcze pryszczy a pryszczy.
Książęta, jedźcie za siódmą skałę,
Gdzie leżą śniegi na Tatrach białe:
Za siódmą skałą najdzie się struga,
Co między głazy promieniem mruga,
A potem w rzeki urasta żyłę —
Wodę z niej hełmem kto pił miedzianym,
Bywał mu z wodą i sposób zlanym;
Zdobywał fortel, zyskiwał siłę
Przeciwko smokom odwylęganym.
Lubo jest rzadki, co fortel z siłą
W doraźną umiał zamienić wolę,
Zawsze się jedno z drugiem wadziło:
Mówiłbym dłużej, lecz cierpię bole —
Dzień mię odbiega, a noc mię woła.