Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/109

Ta strona została skorygowana.

GRODNY.
Drabowie, z tym się czasem bawią —

RAKUZ.
A Krakus, Książe, brat nasz? —

GRODNY.
Ani słychu.
O księciu panie młodym —

RAKUZ, na stronie.
Daj go lichu! —
Nie temu z bestią harcować żakowi,
Ani po starcu dziedziczyć korony —
Przyniosłem fortel co w wodzie się łowi,
Smoka jak zażyć wiem i z której strony —
Tylko mi trzeba śpieszyć się bo, kto wie —
Tylko mi trzeba jak grom przed wystrzałem,
Knować sam na sam, cichą rzecz —
(Słychać szamotanie się i ryk smoka.)
— Zadrżałem!? —
(Szołom wchodzi. RAKUZ, poznając go.)
Szołom! —
(Przyzywa go bliżej skinieniem.)
— jak stary zeszedł? niech usłyszę:

SZOŁOM.
Panie! — Że, będąc koronnym Runnikiem
Posiadam sztukę, przez którą rad piszę
Cokolwiek zechcę, tym oto stilikiem
Na buku — tudzież, że się tego z nikim
Dzielić nie godzi iż jest rzeczą stanu:
Przeto, tak dla tych co stoją za tronem,
Jako i dla tych co ścielą się Panu,
Spisałem słowa piórem nieuczonem —
Te zaś, brzmią:
(Dobywa tabliczek.)

RAKUZ.
Czytaj! —

SZOŁOM, czyta.
Szóstego dnia — rano
Krak, Książe Włady, chwilę zgadł bez-wtórą,
I kazał aby z wierzy obwołano
Że umrze — Lechów zebrało się sporo
U łoża, które jest z czarnego dębu.