Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/124

Ta strona została skorygowana.

Twarzy odsłonić? — poznać się dać wstydzę,
Niewczesny dwakroć — umarłym i żywym!
(Wstrzymuje się, pogląda na śpiącego.)
Któryż-bo z zacnych trudów twych dzieliłem!
Czem cię wyręczyć pośpieszyłem? — bracie! —
Czem jestem teraz — i czem kiedy byłem? —
Przed ojca stratą i po ojca stracie —
(Z progów — gdzie zatrzymuje się chwilę.)
Śpijże ty — książę! — pod pra-ojców godły.
Chmura z twojego niech ustąpi czoła;
Jaw, czyn, i samą przytomność cóż zdoła
Uwcześnić trzeźwiej, nad spokój, lub modły? —
(Uchodzi.)




VIII.

(Rynek miasta. — Tam i owdzie pospólstwo w gromadach — na przodzie kilku kmietów i mieszczan.)

PIERWSZY.
Ja mówię jeden — on zaś «dwóch» — a owy
Krzyczy: «żadnego książęcia nie było» —

WTÓRY.
Zgadujże teraz — po rozum do głowy —
(Szołom przechodzi mimo.)

PIERWSZY.
Osoba idzie w łańcuchu, aż miło!
Dworska — lecz, któż się spytać jej odważy? —

SZOŁOM, przystępując do rozprawiających.
Uszanowanie u gminu na twarzy
Świeci jak łańcuch złoty — nawet lepiej!

MIESZCZEK.
Któż pomyśliłby że sam nas zaczepi —

SZOŁOM.
Sprzeczka jest o co?

PIERWSZY.
— On, że książąt obu
Widział, powiada — on zaś: że jednego —