SZOŁOM.
O! ruchoma
Rzeszo, na księżyc patrząca bladawy!
Słońce jest z tyłu — Rakuz, Książe czeka! —
PIERWSZY W BRAMIE.
Mąż się kapturem zasłonił od sławy —
Widzę go — tłum się poruszył jak rzeka,
Kiedy rozpuści i idzie z chałasem.
INNY.
Już i ja widzieć mogę jak na dłoni —
RAKUZ, skacząc na konia swego.
Kto żyw! niech za mną rusza! (do pocztu) Wy do koni —
A ktoby strzemion tykał, bić obcasem! —
(Z bramy pokazują się trębacze.)
TŁUM.
Górą nieznany zbawca! —
GRODNY.
— Rakuz górą!
(Trębacze i wielki tłum dwoma zastępami zbliżają się na przód sceny — środkiem Krakus w nieporuszonym kapturze postępuje.)
SZOŁOM, słaniając się w tłumie.
Książe ma słowo z konia, do narodu —
DWORSCY I GRODNY.
Cisza niech będzie! — starsi niech się zbiorą,
Niech się na kijach oprą starsi z grodu!
Kołem niech Lechy staną —
(Koło wielkie okrąża Rakuza na koniu stojącego. — Przed nim Krakus w kapturze zapuszczonym jak pierwej. — Cisza.)
NIEKTÓRE GŁOSY.
Górą! — górą! —
GRODNY.
Kto górą?! —
RAKUZ, z konia.
— Męże! ten, co w tym kapturze
Stoi — przez wielką pogardę dla tłumu,
Iż sławy nie chce, Bogom i naturze
Bluźni! — Przemawiam doń, i do rozumu
Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/130
Ta strona została skorygowana.