Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/131

Ta strona została skorygowana.

Przemawiam: — Odkryj czoło zapaleńcze! —
Ludowi pokłon daj, który cię sławi —
On głosi; słucha Bóg — ale ja wieńczę!
(Do Szołoma na stronie.)
Mów dalej, Szołom! — gniew mi tchnienia dławi —

SZOŁOM, na stronie.
Mój Książe dalej — już słuchają —

RAKUZ, płynnie.
— — nieco
Przemilkłem — czemuż? —
(Wskazując Krakusa)
Ah! — by posąg owy,
Poczuwszy wreszcie wnętrzności człowiecze,
Nad tłum zakrytej nie wynosił głowy!
Lecz —
(Rzucając się z koniem naprzód.)
koniec słowom! — niech rozpoczną miecze! —
(Do Szołoma.)
Turniej obwołać, że zaczął się —
(Trębacze uderzają w rogi — Krakus zasiania się mleczem.)

GŁOSY WIELU.
— Pada! —
Mąż cichy —

TŁUMY.
Zbawca, gdzie?! —

RAKUZ, z konia.
Zbawca? kto włada! —

KRAKUS, odrzucając kaptur w skonaniu.
Skończyłem! — Konam —
— — — — — — — — — — —

RAKUZ, SZOŁOM, GRODNY, rzucając się na ciało i zakrywąjąc je tarczami.
— Jak upadł, niech leży!

RAKUZ.
Turniej, że skończył się, otrąbić z wieży.

SZOŁOM, usuwając tłumy.
— Wola umarłych, jakaby nie była,
Święta jest — wola umarłych jest święta:
Jak kaptur ongi, tak odtąd mogiła