Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/151

Ta strona została skorygowana.

IV.

— Wcale nie powiem z Aten jaka wieś została?
Z Koryntu jakie sioło? — przemilczę gdzie skała,
Na której mech, choć dawniej był Areopag.
Parthenon minę, wcale postąpię na opak,
I to co opisane jest, co w sprawozdaniu
Niejednem brzmiało, o czem więc pióra poprawne
Kreśliły, i co w wieków spoczęło podaniu:
Niech lekką ziemię mając, nie będzie mniej sławne! —
Owszem, na Kretę płynąc z mędrców karawaną:
Pójdę gdzie oni pójdą, wstrzymam się gdzie staną,
Pójdę, albowiem Muzy mojej jest przydomek
Sieroctwo — więc podniosę rzecz zapamiętaną
Jako wieszcz poniewierki, i ostatnich ziomek —
I pisarz treści, co jest krzyżem przemazaną;
Jako ziomek na ziemi krańcu, brzegu morza,
Miedzy na grób starczącej, na szerokość łoża — —
A kto me pieśni, kiedyś rzucane z za świata,
I pobite jak starych urn dzika mogiła,
Złoży duchem: jedna z nich będzie, i skrzydlata,
Co nazywa się popiół, lecz zwie się i siła.
I to zowie się życia toast — dalej w drogę!
Dopóki stać na skrzydeł parę, lub ostrogę! —

V.

Ileż papieru za mną zostało? — a ile
Poczernił go atrament przez lat gorzkich tyle?
Tak myślałem, gdy Muzy mej szedłem polotem,
Po górach, za siedmiorga onych karawaną,
Marząc, że jeźli piękną spotkam rzecz nieznaną,
Sam do pióra się wezmę, napiszę jej o tem —
Nieba jej poszlę szmatkę, gdy na Olimp wnijdę;
A grom zatrzęsie wielkim lazuru namiotem —
Albo jej gwiazdę poszlę, jak Eumenidę