Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/215

Ta strona została skorygowana.

Jeden z tych cichych mężów, co przy domu
Siadywać zwykli w wędrownej gościnie,
Czy i sam Jazon, nieznany nikomu
Z wiary swej — jest w tej ceremonii czy nie! —
Czy to hebrajskich mędrców jest robotą,
Chrześćjan czy także nie winują o to? —
Lecz Arthemidor tak blizki z Jazonem,
Wtajemniczony w Maga wszystkie sprawy.
Cecarz go ceni; Gwido zaś — ten zgonem
Własnym, na jawie walczyć umie z tronem.
Nie! to szalony ktoś, lub dla zabawy,
Lub który z chorych doktora Jazona
Wybiegł, księżyca opętan promieniem;
Lub nieszczęśliwy czciciel Apollona
Za liche wiersze mści się nad kamieniem. —

To myśląc i tej gdy doszedł swobody,
Która mniemania daje wyjaśnienie,
Syn Aleksandra szedł jak człowiek młody
W powietrzu które nagaba sumienie,
W powietrzu, zwianym z przedświtem Epoki
Nowej, z mętami starej — z siarką, z solą,
Z szeptaniem kształtów nikłych jak obłoki,
Z bitw gwarem, które mają być, a bolą;
Powietrzem, które czujesz, że się może
Zapalić w koło, jak pomiotło Boże,
I kometami rozstrzelić — miast wiele
Zmazać, i ludzi porównać w popiele.

Spocząć! ach spocząć! serce wtedy woła,
Szukając w koło gdzieby się oparło
Na piersiach czyich — lub progach kościoła
Jakiego? — wątpiąc czy jedne umarło
Czy wszystkie zmarły, a jedne nie zdoła! —

Noc to, w czas której ten i ów powstawa,
Nucąc lub klątwy rzucając niewczesne;
A prawda ludziom zda się jak zabawa,
Zabawa jako strapienie bolesne: