Lucius Pomponius leżał od niechcenia
Na łożu[1] skórą lamparta przysłanem
I piórem pawiem lekkie rzucał cienia
Na twarz Elektry — ta, wygiętym stanem
Łączyła, swego poduszkę siedzenia
Z krawędzią łoża, jak owca znużona,
Kiedy spoczynku szuka na pustyni,
Klękając przodem. — Wieńców miała kilka
Na ręku[2] — długie bardzo zausznice —
Jaskrawe oczy, dziwnie pełne lice
I wargi jakby je spinała śpilka. —
Słowem — że gdyby nie pewne ruszenie
Ramion, i silny śmiech; z diwy takowej
Byłoby bardzo przystojne stworzenie —
Lucius, tak mówił: «nie czuję się zdrowy» —
I pogardliwy giest dodawał nogą,
Jak ze złym koniem wjechawszy na rowy,
Przeskoczyć wątpiąc, uderzasz ostrogą —
«Niezdrowy jestem» — i giął pióro pawie
Chwiejąc nim: «chory nawet jestem prawie.»
«Pracujesz nadto w poetyckiej szkole
U onej sławnej Zofii» rzekła diwa —
Pomponius na to: «czytasz mi na czole;
Trudzę się — śmierć ztąd — ale śmierć szczęśliwa!»
Tu — piórem pawim pociągnął po stole.
Elektra smutek skłamała na licach:
Pomponius rękę podał jej leniwo;
I w dwóch — bez ognia — błyśli błyskawicach —
Bądź mi szczęśliwy!» —
Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/258
Ta strona została skorygowana.
XXIII.