Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/26

Ta strona została uwierzytelniona.

— Figur zaś tu nie myślę retorycznych — wierzę —
W życiu, co dnia, acz tego nie oddawa słowo,
Nieraz ów blask nad zacną przelatuje głową
I jeźli powiem widny to tylko zbyt szczerze —
Bo jest więcej wewnętrzny niźli planetarny,
Bo złowić go nie zdołasz sztuką fotografu;
Bo szybszy i nie jako czas i przestrzeń, marny,
Szybszy od gromu — szybszy od wszelkiego trafu,
Od ścisłych czasu mierzeń — co więcej, iż przytem
Niewydrożonym sumień płynący korytem.
— Chciej-no go pędzlem schwycić, musisz wprzód sam w sobie
Zbudować się ku temu — twarze wtedy obie:
Tego co kreśli obraz i jego modelu
Podobne są chwilowo współ-zbłysnąwszy w celu.
— Mów jak chcesz i zwij jak chcesz te słowa — a przecie
Każdy, kto palcem sztuki dotknął, wyzna ze mną,
Że tak jest pewno — pewniej, niż wiele na świecie
Nieomylności ludzkich! — i choć mówię ciemno
Jaśniejsze to od jasnych wielu kontradykcyi,
Co świecą dziś, lecz jutro już trza im restrykcyi
Nawet i kłamstw, ażeby świetną ich wymowę
Utrzymać — bo rozpierzcha się jak mgły marcowe,
Po których ciemne widać: błoto —»

— O! tak bracie:
Katakomby tak mówią — tak tu i w dogmacie,
W życiu i w wiedzy. Cóż mi są Metampsychozy?
Eneasz wszedł do piekieł i wyszedł bez zgrozy,
Orfeus i Pytagor byli tam niechrzczeni —
Lecz mnie, ci więcej drożsi co w rzeczach potocznych
Trzeźwi będąc, są przecież w wieczne zachwyceni,
Treść niewidzialną z onych zgadując widocznych.
Jakkolwiek wiem, iż ludzie uwzięli się na to
Żeby nie iść do niebios, lecz stękać za kratą,
Szwankując się i trapiąc. Wszystkie weź smętarze
I aby jeden pokaż który mi zaprzeczy:
Bo inna, protestanckie one wirydarze,
One ogródki — one, wcale nic do rzeczy,