Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/262

Ta strona została skorygowana.

Jako gdy hełmu poprawia wojownik,
Ramieniem przytem robiąc, jak pułkownik.

Diwa mu płaszczem piersi obrzuciła,
Coś Andromaki mając w tem ruszeniu;
Florus zaś, puchar jej, że nie skończyła
Na raz wychylił — i siedli w milczeniu.
«Ty przywiozłbyś mi wschodnie zausznice,
Ty byś ornaty przywiózł mi z kamieni.» —
Mówiła — licem w Pomponiusa lice
Kłoniąc się jako róża na jesieni.
«Ja Żyda nie znam żadnego — co oni? —
Czy są tam ludzie porządni w Judei? —
Bogaci w sługi? — czy każdy ich stroni
Brudnych, gdy taczki wodzą po kolei,
Po drugiej Tybru głębokiego stronie;
Mularzom służąc i drapiąc się w skronie? —

Żyd mię nie kochał żaden — czy wy znacie
Żyda, do rzeczy?» — te rzucała słowa,
Tu tam biegając, w krótkiej swojej szacie,
Ta nieskończenie wdzięczna białogłowa.
Gdy Florus z pulchrem milczeli — po chwili
Drugi rzekł «Mag mi na pamięć przychodzi.»
A Florus za się «Mniemałżebyś, czyli
Ten — jeźli Żydem jest — jeźli nie zwodzi
Głos ludu — mógłby wieści zgadnąć wagę?» —
Elektra na to: «Mag! Mag! czy się godzi
Że nie znam! — będę sobie mieć za plagę,
Jeźli mi tego nie sprowadzisz Żyda,
Któremu matron senatorskich tyle
Zwyczaj ma, wolne swe poświęcać chwile.
Mądryś — mnie więcej uczoność się przyda,
Mnie, że nie jestem w filozofię wprawna,
Jak która inna stara — chcę rzec — dawna? —
— — — — — — — — — — — — — — — — — —
Ale — tyś nie rad mnie pokazać — jemu?
Ale ty może nie jesteś z nim blizko?