Strona:Poezye Cypriana Norwida.pdf/89

Ta strona została skorygowana.

ko dojrzałym owocem kwiat swój zastępuje, jestże bo płochością? — i co raz mniej określone sensem wołał słowa: «płochość! koketerja! Eulalja! — a tych wyrazów ostatnich gdy domawiał, ona weszła:
Weszła bardzo po cichu w sukni czarnej jedwabnej, która szeroko łamała się gdzieniegdzie, a niejaki bankier miejski — bardzo szanowny człowiek — towarzyszył tej damie, tacę śrebrną trzymając.
Więc ja wstałem i dobywszy pieniądz srebrny położyłem — goście moi także dali na składkę.
Lecz Edgara nie było przy damie kwestę zbierającej — wieść albowiem krążyła iż z gniewu mnichem chciał zostać!

—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —
—  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —  —

Potem, wszyscy poszliśmy na kazanie — a te było: O sakramentach w ogólności.
— P. S. — Eulalja poszła za Bankiera i są szczęśliwi. —