Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

I wietrznice krążą, nucą,
Taniec, piosnka jedna, druga,
Jak lecąca z dzwiękiem struga,
Nieustannie echa kłucą.

Miałżem siedzieć jak na grzędzie?
Myśl wyborna! napaść na nie!
Napaść z nagła, niespodzianie!
Choć wiedziałem co to będzie.

Jak Zoryna się zachmurzy,
I jak z góry na mnie wpadnie:
„A niegrzecznie, a nieładnie!“
Lecz niebałem się téj burzy.

Gdy gotowy w przedsięwzięciu,
Oglądałem się po niwie..
Aż w tém widzę: dziw o dziwie!
Pięć, sześć, siedem do dziesięciu,

Za górami przy zagięciu
Skał do rzeki, między lasem,
Czasem pierzchnie, mignie czasem,
ęći, Psześć[1], siedem, do dziesięciu.

Już są, już są za sitowiem,
Po za rzekę, po za krzaki,
Co? i skąd? gdzie? i kto taki?
Bij i zabij! — nie opowiem.






  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Pięć, sześć.