Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/084

Ta strona została uwierzytelniona.

„Przeklęty, wrzasnął — przeklęty boju!
„Zburzę opryszków jaskinię,[1]
„Póty nie dotknę jadła, napoju,
„A com zamierzył, uczynię.

„Odkąd paniętom wylęgłym w puchu,
„Starzec na hańbę hetmanię,
„Zagrzać do walki krwi niewieściuchu,
„Nie jestem więcéj już w stanie!

„Jaż, com pomimo wrogów zagony,
Z upadku dzwignął ojczyznę,[2]
„Dziś, w tym motłochu, sam opuszczony,
„Świętą pokalam siwiznę?“

Stała czerń jakby morem owiana,
Każdy bezmówny, struchlały;
Tylko jednego oczy młodziana,
Ogniem błyskawic gorzały.

Skoczył. — Wydobył z piersi głos gromu;
„Dość! — O niech głową nałożę;
„Niech, niech nie ujrzę rodziny, domu,
„Tak mi dopomóż mój Boże!

„Nie takie nasi brali fortece,
„Jak ta mieścina ladaco,
„Za mną, kto Polak! leć gdzie polecę!
„Wrogi obelgę opłacą!“


  1. Własne wyrazy Stefana Czarnieckiego.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; brak cudzysłowu na początku wersu.