„Przeklęty, wrzasnął — przeklęty boju!
„Zburzę opryszków jaskinię,[1]
„Póty nie dotknę jadła, napoju,
„A com zamierzył, uczynię.
„Odkąd paniętom wylęgłym w puchu,
„Starzec na hańbę hetmanię,
„Zagrzać do walki krwi niewieściuchu,
„Nie jestem więcéj już w stanie!
„Jaż, com pomimo wrogów zagony,
Z upadku dzwignął ojczyznę,[2]
„Dziś, w tym motłochu, sam opuszczony,
„Świętą pokalam siwiznę?“
Stała czerń jakby morem owiana,
Każdy bezmówny, struchlały;
Tylko jednego oczy młodziana,
Ogniem błyskawic gorzały.
Skoczył. — Wydobył z piersi głos gromu;
„Dość! — O niech głową nałożę;
„Niech, niech nie ujrzę rodziny, domu,
„Tak mi dopomóż mój Boże!
„Nie takie nasi brali fortece,
„Jak ta mieścina ladaco,
„Za mną, kto Polak! leć gdzie polecę!
„Wrogi obelgę opłacą!“
Strona:Poezye Józefa Bohdana Zaleskiego.djvu/084
Ta strona została uwierzytelniona.