Ta strona została uwierzytelniona.
Smutnie, w górach dalekich, nócącéj pastuszki;
Już ona na pobrzeżu ulubionéj strużki
Nie uzbiera fiałków i róży na wianek,
By ustroić nim ołtarz w świąteczny poranek;
I temu, za kim niebios upraszała łaski,
Nie oplecie pocichu w kwiat pastérskiéj laski.
Lecz widzę rozciągnięty niewód nad jeziorem;
Wprawny rybak, na czółnie i lekkiém i skorém,
Pośpiesznie robiąc wiosłem, z długiém skrzydłem sieci,
W milczeniu do wskazanéj mety szybko leci.
Chwieje się rozpędzona łódź na śliskiéj fali;
Lecz gdy serce człowieka żądza zysku pali,
Nie zważa niebeśpieczeństw. Już u kresu staje
I bracióm potrwożonym rybak znak podaje.
Toną sieci rozdęte, drży całe jezioro,
A pławki, po płaszczyźnie idące o niesporo[1],