Ta strona została uwierzytelniona.
Już orzechy brzęczą w ręku.
Aż na bliskim siedząc sęku
Rzekła doń gosposia z trwogą:
— „Mój ty królu! móy[1] kléjnocie!
Ulituj się nad niebogą!
To zebrałam w czoła pocie,
Co chcesz wydrzéć, byś jak fraszkę
Dał swym dziatkóm na igraszkę;
Im to dobra nie przysporzy,
A mnie biédną niezadługo
Z twéj przyczyny głód umorzy.
Weź połowę, zostaw drugą!“ —
„Nic nie wezmę, ni orzeszka,
Dobry kmiotek odpowiada,
Kto sam doznał co jest biada,
Czuć litości nie omieszka.
Niebaczny! chciałem tak srogo
Z tobą postąpić niebogo,