Ta strona została uwierzytelniona.
Z namysłu Wenus, czy za namową,
Przejęta żalem za jakieś grzechy,
Tak obmierziła marność światową,
Że szła w pustyni szukać pociechy.
Smutna jak Maju dżdżysty poranek,
Pierś jéj nabożne wzdyma westchnienie,
A włos pieszczony, ramion kochanek,
Niedbałe po nich toczy pierścienie.
Lecz gdzie ten urok, te podziać wdzięki,
Którym niebianie bili kolanem?
Ani miłośne walki i jęki
Byłyby zgodne z jéj nowym stanem.
— „Niech na Elinę i jéj czcicieli
Spada to wszystko“ wyrzekła zcicha.
„Sędzią Kupido, on ich rozdzieli.“ —
Wpadł i narobił pochlebnik licha: